Szedł sobie chłop drogą i napotkał drugiego człowieka zbiedzonego, pokutującego. I mówi chłop: - Mój bracie, co ty tu robisz, chodź ze mną na obiad. I poszli obaj, a ten drugi, kiedy dochodzili, przemieniał się w coraz porządniejszego i weselszego człowieka. Chłop, jak wszedł do chałupy, mówi do żony: - Naszykuj też dobry obiad, bo przyprowadziłem swego brata. Kiej zaczęli jeść, pokutnik odzywa się: - Mój bracie, tyś mnie na dziś zaprosił na obiad, teraz ja cię zaproszę na jutro (a był on z tamtego świata). Musisz być przyszykowany jutro o dwunastej godzinie w południe, to ja tu po ciebie przyślę konia. Pożegnaj się ze wszystkimi, z żoną, z kumotrami, z przyjaciółmi, z nieprzyjaciółmi, bo tu już więcej nie wrócisz. A jak koń pierwszy raz zarży, pamiętaj, żebyś był gotowy i siadał. Kiej dwunasta godzina nadeszła i koń przyszedł, i zarżał, chłop powiada do żony: - Bywaj zdrowa, i drudzy niech będą zdrowi. A żona pyta: - Czy ty tu nie wrócisz więcej? - Nie wrócę, ale przyślę i po ciebie niedługo. I pojechał. Jak wjeżdżał na tamten świat, zobaczył, że dwie kobiety siedzą w płocie i krzyczą na cały głos, żeby je ratował. Ale on ich nie ratował (bo tak mu pokutnik przykazał pod karą potępienia wiecznego), ino pojechał dalej. A potem zobaczył kobietę uwięzłą w okropnym błocie. I ta prosi a błaga, żeby ją ratował. Ale on jej nie ratował (bo tak mu pokutnik kazał) i pojechał dalej. Aż tam znowu bodły się okropnie dwa woły i krzyczano, żeby on je rozpędził. Ale on przejechał koło nich tylko, nic nie robiąc (bo tak mu pokutnik zalecił) i jechał dalej. Aż tu pasie się ogromna gromada owiec w gęstej trawie, ale takich chudych, że im żebra było widać. On się nie dziwił, tylko przejechał koło nich. Aż tu dalej druga gromada owiec ogromnie tłustych, ale pasły się na gołym tylko piasku; nie było nic trawy. Przejechał koło nich i pojechał dalej. Aż tu napotyka kobietę, staruszkę, która rwała sobie kwiatki i śpiewała. Ta kobieta dopiero wzięła go i zaprowadziła do nieba, gdzie się z tamtym pokutnikiem zobaczył. Przywitał go i podziękował za to wybawienie i już z nim pozostał. Dopiero mu tamten przy obiedzie wytłumaczył, co to wszystko miało znaczyć, co on widział po drodze. Te dwie kobiety w płocie znaczyły, że którzy wyłamują na tym świecie z cudzego płotu drzewo, to na tamtym świecie muszą ciągle w płocie tkwić. Druga kobieta, co w błocie tkwiła, miało to znaczyć, że kto nie pozwala na tym świecie, żeby inni z jego studni wodę brali, to musi za tę zazdrość, na tamtym, w błocie ciągle siedzieć. Te dwa woły było to dwóch mężczyzn, co się kłócili o rolę na świecie: "to moja i to moja!", to za to będą się tam bóść. Gromada chudych owiec w ogromnej trawie miało znaczyć, że kto tu nigdy nienasycony, chociaż we wszystko opływa, to i na tamtym świecie będzie ciągle głodny. Gromada tłustych owiec na szczerym piasku znaczy, że kto na tym świecie jest szczodry, niezazdrosny i hojny, a sam na małym poprzestaje, to i na tamtym świecie mieć będzie wszystkiego pod dostatkiem, że nadto prawie. A kobieta śpiewająca i z kwiatkami to jest Matka Boska, opiekunka ludzka.